Kenway...Jedno z najciekawszych imion, które w życiu spotkałam. Jego imię wydawało mi się przeciwieństwem jego samego. Wydawał się bardzo oschły i szorstki a jego imię bardzo delikatnie przechodziło mi przez gardło, co nadawało mu wyraz bardzo dźwięcznego i subtelnego. Wydawało mi się, że basior próbuje się ode mnie uwolnić, lecz iż ja jestem strasznie ciekawska, nie mogłam pozwolić na to by sobie ot tak poszedł. Chciałam się o nim dowiedzieć jak najwięcej tym bardziej, iż wydawał mi się bardzo intrygującą osobą.
Gdy doszliśmy do polany, cała była pogrążona w białym śnie. Białe kryształki śniegu, migotały i wydawało by się iż to nie śnieg, tylko małe cząstki diamentów. Kenway przyglądał się uważnie polanie. Zauważyłam, że się namyślił i jednocześnie podziwiał polanę. Wykorzystałam ten moment nie uwagi basiora i zrobiłam kulkę ze śniegu. Wycelowałam w wilka i takim oto sposobem rozpoczęłam bitwę na śnieżki. Kenway wyglądał na dość zdziwionego, tym sposobem "zabawy". Jednak szybko uznał, że musi się odpłacić i sam we mnie rzucił kulą ze śniegu. Cudem uniknęłam "pocisku", który przeleciał mi dosłownie 1 cm od pyszczka.
-Haha!-zaśmiałam się z tego, że we mnie nie trafił. Moje wesołe nastawienie wyszło na moją złą stronę. Kenway wykorzystał to, że jestem nie skoncentrowana i, że się śmiałam nie uważając co się wokół mnie dzieje. Rzucił we mnie kulą śnieżną i wcelował centralnie w mój pysk. Poczułam na języku straszne zimno. Zaczęłam kłapać zębami by śnieg wypadł mi z pyska. Najwyraźniej zdaniem Kenway'a wyglądałam komicznie, bo o mało nie położył się ze śmiechu. Ja się kręciłam w kółko i co chwila kłapałam pyskiem. Było mi zimnooo. Spojrzałam na śmiejącego się basiora. Mimo, że wygląda na groźnego, jest...uroczy? Można by powiedzieć, że naprawdę jest inny niż się wydaję. Wygląda na oschłego basiora, który by zabijał z zimną krwią. A jednak nie. I po raz kolejny zgodziłam się z przysłowiem: ''Nie ocenia się książki po okładce''. Właśnie uznałam, że może nie wygląda na takiego, ale możliwe, że ma bogate wnętrze. Uznałam, że muszę je poznać. Moja ciekawość wzięła górę...
Wykorzystując nie uwagę Kenway'a podbiegłam do niego i skoczyłam na basiora. Potoczyliśmy się kawałek z górki. Rozoraliśmy śnieg, tocząc się niczym wielka czarno-ruda kulka. Ja oczywiście nie mogłam powstrzymać śmiechu. Po kilku sekundach "toczenia się", wylądowaliśmy na plecach obok siebie. Spojrzałam na Kenway'a.
-Osiwiałeś!-zaśmiałam się. Kenway spostrzegł, że był cały w śniegu i był bielutki. Tylko jego oczy świeciły niczym dwie czerwone migoczące światełka. Szczerze mówiąc...jego oczy mnie zaintrygowały. Były piękne, ale coś za sobą skrywały i wiedziałam, że tak łatwo nie oddadzą swojej tajemnicy. Uznałam, że wyciągnę z niego tą jego tajemnice i charakter...
Mój śmiech przerwało kichnięcie, które dla mnie tak samo jak wszystko, było zabawne.
Kenway? ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz