wtorek, 22 grudnia 2015

od Shuien CD Lawliet

Skakaliście kiedyś z wodospadu? Nie? No to może porwał was kiedyś prąd wody? Też nie? A może tonęliście? Także nie? To wyobraźcie sobie te wszystkie wydarzenia połączone w całość. Już? I jak, nie wygląda to za dobrze, nie? A uwierzycie mi jeśli wam powiem, że to wszystko przydarzyło mi się w ciągu kilkunastu minut? Nawet jeśli nie to i tak wam to opowiem, nie ważne czy mi ufacie czy nie. Ale taka mała podpowiedź dla osób z wybujałą fantazją, opanujcie ją trochę i nie dramatyzujcie, w końcu żyję, nie? No więc to było tak.
Lawliet prowadziła mnie po terenach Blue Way. Mieszkałam tu już od kilku dni i poznałam trochę okolice, ale chciałam aby wadera zaprowadzi mnie w najpiękniejsze miejsce według niej. Nie szliśmy długo, przynajmniej tak się mi wydawało, ale kto wie. Rozmawiałam z Law na różne tematy, więc mogłam stracić poczucie czasu. Doszliśmy do wodospadu, w świetle słońca jego woda wydawała się iskrzyć różnymi kolorami tęczy. Huk spadającej wody nie był wielki, może dlatego, że na dole nie było kamieni. Koloru roślinności wydawały się być jaśniejsze i "żywsze". Co chwila rozbrzmiewał melodyjny śpiew ptaków. Atmosfera była "magiczna", tak jak całe to miejsce. Podeszłam do brzegu rzeki, spojrzałam na wysokość wodospadu, która nie była taka wielka. Postanowiłam się trochę rozerwać i po długim namyśle skoczyłam. Na początku czułam się jakbym latała. Później poczułam jak zimna woda otacza moje ciało. zanurzyłam się na chwilę, po czym wynurzyłam się i spojrzałam na Lawliet, która stała na brzegu. Wyglądała na przestraszona. I wtedy to wszystko się zaczęło. Prąd wody zaczął przyspieszać, próbowałam dopłynąć do bezpiecznego lądu, ale nie mogłam. Po prostu ta woda tak nagle przyspieszyła. Szybkość wody tam na górze była o wiele mniejsza. Zaczęłam łapać wodę do pyska, wdzierała się także do mojego nosa. Co chwila topiłam się, a gdy wystawiałam głowę na powierzchnię łapczywie łapałam powietrze. Byłam przerażona, spanikowałam. Nie mogłam pozbierać swoich myśli, które biegły jak szalone. Zawsze miałam jakiś plan, a teraz? Nic, pustka. Nagle nurt zassał mnie pod wodę. I tym razem nie potrafiłam wypłynąć. Poruszałam łapami jak najmocniej i najszybciej, ale to nic nie dawało. Wzrok mi się rozmazywał i powoli traciłam przytomność. I wtedy poczułam jak ktoś mnie łapie i ciągnie. Pamiętam jak przez mgłę co się później działo. Jakoś zostałam uratowana i plułam wodą na brzegu. Kiedy się już uspokoiłam spojrzałam na swojego wybawcę. Okazał się nim basior, miał czarne futro. Gdzieniegdzie posiadał brązowe znaczenia. w tej chwili obciekał z wody. Jego czerwonawe oczy wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem. Próbowałam uśmiechnąć się, ale zdołałam tylko delikatnie unieść kąciki pyska.
- Dziękuję za ratunek. - powiedziałam cicho, zachrypniętym głosem.
- Nie ma za co. Jestem Darwish Soul, a ty jak się nazywasz? - zapytał.
- Shuien. - mruknęłam.
Nadal byłam przerażona tym, że nie mogłam nic zrobić i gdyby nie ten basior to już dawno moje ciało unosiło by się na rzece bez życia. Próbowałam wstać, ale moje kończyny odmówiły posłuszeństwa. Byłam wycieńczona i zmęczona. Do tego bardzo chciało mi się spać. Spojrzałam na Darwish'a i położyłam łeb na zimnej ziemi. Rozluźniłam mięśnie i zamknęłam oczy, starając się uspokoić szybko bijące serce i płytki i nierówny oddech.

< Darwish Soul? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz