<le, jeszcze przez dołączeniem do watahy>
Od samego rana siedziałam przy moim ojcu, który kilka dni temu od nas
odszedł. Nie mogłam pogodzić się z jego śmiercią, odejściem...
Najbardziej bolało mnie to, że go nigdy więcej nie zobaczę, nawet teraz
jest zamknięty w specjalnej chłodni do przechowywania ciał, które
czekają na swój pogrzeb.
W pewnym momencie zmartwiona medyczka, Khani, powiedziała bym odpoczął,
chociaż się przejść. Posłuchałem jej, nie lubię ignorować innych.
Przecież wiem, że chcą dla mnie dobrze, spacer i świeże powietrze dobrze
mi zrobi. [...] Siedząc na klifie, czując smak wolności niespodziewanie
zaczepiła mnie owa, biała suczka, która usiadła tuż obok mnie.
W tym samym czasie suczka zrobiła duże i przeraźliwe oczy. Odsunęłam się
kilka kroków od samicy, spoglądając na nią z dużym zdziwieniem. Biała
dama zagryzła kącik ust, zbliżając się do mnie pewnym krokiem. [...]
Wzięłam głęboki oddech, energicznie wypuszczając powietrze nosem. Łzy
nabierały mi się do oczów, chociaż nie uroniłam żadnej. Nie chciałam
pokazywać moich uczuć, nie lubię ich okazywać, a najbardziej tym,
których kompletnie nie znam. W ostatecznej chwili, bez słowa odeszłam.
Nie miałam ochoty rozmawiać z nikim, nie moja wina...
<le, w trakcie podróży>
Po pochowaniu ojca opuściłam dom, resztę rodziny, która uważała mnie za
nieudacznice - po prostu odeszłam, tak w swoją stronę... Tułaczka zajęła
mi kilka dni, na niecałym końcu tygodnia zaczęły uginać mi się już łapy
z braku sił. [...] Omijając wielki, zagrodzony teren udało mi się
wyrwać w słuchu prawdopodobnie duży strumień wody, wodospad. Nie
zastanawiając się przeskoczyłam poprzeczkę i wtargnęłam na czyjś teren.
<le, w watasze>
Podchodząc bliżej źródle wody, rozglądnęłam się uważnie po terenie,
patrząc czy nikt mnie nie obserwuje. Co prawda, to nie moje i nie
powinnam tego robić, lecz od tego zależy moje życie.
Schyliłam łeb w stronę wody i zażyłam kilka, głębokich łyków. Od razu
zrobiło mi się lepiej. Chcąc się obrócić i podróżować dalej, szturchnął
mnie jakiś basior.
- Hej, co tu robisz? Nowa jesteś? - zapytał podnosząc lekko prawą brew, czekając na moją odpowiedź.
W tym momencie spłoszyłam się lekko, nie wiedziałam co powiedzieć. Myślałam, że jest na mnie zły, a się myliłam...
- Boisz się mnie...?
- Nie! Przepraszam, wybacz. Po prostu chciało mi się pić.
- Ależ nie masz za co przepraszać. - przerwał mi basior. - Jestem Derp, a ty?
- Daenerys. - wykrztusiłam jednym słowem. - Powiedź mi, co to za
miejsce. Kręcę się tu od dobrych kilka dni i nie wiem co ze sobą zrobić.
Uciekłam z domu. - wbiłam wzrok w ziemię.
<Derp?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz